12/16/2011

czyżby zmiany?....

Cóż, doszłam do wniosku, że przydałyby się pewne zmiany na blogu oraz w moim życiu osobistym. Nie będzie łatwo (bo tak nigdy nie jest), ale zamierzam podjąć wszystkie wyzwania ponieważ nie mam już 5lat i nie zamierzam latać do babci z każdą błahostką prosząc ją o pomoc.

1.BLOG
myślałam o zmianie tła, generalnie formy bloga oraz jego treści. nadal chcę pisać o sobie, o tym co się wydarzyło, ale dawać też jakąś kreatywną część siebie. dostałam długoterminowa prace domową z angielskiego- czytać artykuły, oglądać tv i filmy oraz słuchać radia w wydaniu angielskim. dodatkowo co jakiś czas będę na blogu pisać po angielsku ponieważ "mam szkolić język". a co z tego wyjdzie zobaczymy :)

2.ŻYCIE
tu ze zmianami trochę gorzej,  bo ich wymiar jest o wiele większy i znacznie poważniejszy. 
a) Zaczynam od wymazania sporego grona osób z mojego życia i robię to bezpowrotnie. Z jednymi kontakt straciłam kilka lat temu i udajemy nieznajomych; drudzy są pijawkami wysysającymi ze mnie pozytywną energię, wpuszczając jednocześnie jad; kolejni to ludzie, którzy kompletnie we mnie nie wierzą i negują każde moje działanie; przyjaciele na niby, dla których zrobiłam wiele, wiele poświęciłam i na wiele byłam gotowa a jak się okazało ich głównym zajęciem było obrabianie mi tyłka na prawo i lewo (zamiast powiedzieć wprost co im na wątrobie leży potraktowali moje cztery litery jak sekretarkę, kochani tak to nie działa :) ). Z części znajomych rezygnuje z własnej, nieprzymuszonej woli. nie gniewajcie się, ale utrzymywanie kontaktu z wami boli mnie. Są ludzie, którzy oddziałują na nas-przejmujemy ich nastroje, styl bycia, zwyczaje i tak jest z wami. Nie jest mi to na rękę, bo czuję, że przez takie interakcje straciłam rok życia. Rok, który mógł być, a właściwie powinien być, cudowny. Tak więc Żegnam państwa, powodzenia w życiu.

b) do 20urodzin odliczanie rozpoczęte dlatego postanowiłam pracować nad sobą jako osobą, nad moim charakterem i tym, jakim człowiekiem jestem. Jeśli chcę spełnić swoje marzenie i zamieszkać w NY przed 28urodzinami to muszę harować i dawać z siebie więcej niż jakieś marne 100%. teraz się wkurzam, że Dana zadaje mi tyle prac dodatkowych, ale za parę lat będę jej za to dozgonnie wdzięczna i ciężka praca się zwróci (oby z nawiązka).

c) ciężko przyznać się przed samą sobą co się ze sobą zrobiło. mam na myśli 'zapuszczenie się'. przytyłam, jestem tego świadoma, ale udzieliło mi się podejście mojej siostry do tego "co z tego, moja sprawa, moje życie, w dupie to mam lubię tycie". mianowicie nie mam tego w dupie i zdecydowanie nie lubię tycia. jestem ofiara samej siebie, głupich wymówek i słabości. mam tendencje do zajadania problemów a i jedzenie tutaj nie wspomaga chęci schudnięcia ( chęci z resztą nie są tym samym co wzięcie się za siebie) cóż, w takich sytuacjach przydaje się mama, która spojrzy na sprawę jak najbardziej się da krytycznie i otrząśnie nas z tego błogiego stanu 'niechcemisizmu'. mam prze****ne pod tym względem, ze teraz jestem sama z tym problemem. wcześniej wiele osób pracowało na efekt, który mówiąc wprost rozwaliłam (tak, jest wiele innych słów, które lepiej to zobrazują tak jak bym chciała, ale punkt kolejny to ograniczenie wulgaryzmów aż ich użytkowanie przeze mnie zaniknie) i teraz sama muszę naprawić to wszystko, schudnąć i wgl. raczej nie da się tak żeby ktoś zrobił to za mnie :))

d) Tęsknię. Za zapachami, smakami, powietrzem, językiem, lasem, spacerami, ludźmi i miejscami, które dla mnie wiele znaczą. Nie oznacza to jednak powrotu do, w jakimś sensie, punktu wyjścia, czyli zwyczajnego powrotu do Polski. Postanowiłam przyjechać tutaj na studia, wszystko się trochę skomplikowało, ale uczę się tu i tu naukę bd kontynuować po college'u. Tu będę zdobywać doświadczeni zawodowe. taką decyzję podjęłam i przepraszam każdego kogo to zabolało. cieszy mnie to, że przyjaciele już nie mówią żebym wróciła (tak często:]) i akceptują mój wybór. Kocham Was za to bardzo mocno ;) zestaw uniwerków już mam wybrany, teraz tylko uczyć się ile wejdzie, żeby egzaminy poszły mi zarąbiście ;)

e) Mamo, Tato wybaczcie, ale w przeciągu najbliższych 2 lat na bank się od Was nie wyprowadzą:) za dobrze mi z Wami xd

f) będę pielęgnować mój niecodzienny styl bycia (ktoś nawet kiedyś określił go jako nietuzinkowy) ponieważ dobrze mi z tym, ze nie jestem taka sama jak wszyscy. byłabym wtedy nudna i przeciętna a ja chcę być specyficzna i pewnego dnia uczynić z siebie rozpoznawalna markę, hehe

g) tak poza tym to niektóre rzeczy pozostawiam bez zmian (z sentymentu / przyzwyczajenia?). nadal bd pic mleko prosto z kartonu, rozrzucać ubrania po pokoju, mieć bałagan pod łóżkiem, spiewac pod prysznicem, płakac na romansach i spiewac ulubioną piosenkę idac ulicą.
Grunt to zmieniać siebie na lepsze, jednocześnie pozostając sobą :)

No comments:

Post a Comment