7/19/2011

smutna, samotna, i inne "eski"...

1. No więc tak, czekam na list/e-mail/telefon/cokolwiek z uniwersytetu, co by powiedziało, że mnie przyjęli...
Pracy nie znalazłam w dalszym ciągu. Musze pogadac z mamą żeby porozmawiała z Anna, może mnie przyjmie do siebie? (oprócz domu starości, prowadzi z córką przedszkole dla maluszków). Anna mnie zna, ufa mamie i ją lubi, nie robiła problemów żeby przyjąc do siebie na praktyki moje rodzeństwo. Może się uda? Z drugiej strony to troche zdobycie pracy po znajomosci, a takie praktyki zawsze potępiałam. Ale innego wyjścia nie mam. Chce zajmowac sie dzieciakami, to jedna z niewielu rzeczy, w których mam doświadczenie i która mi wychodzi.
Okay, mogę siedziec w domu, mama z tata jakos specjalnie mnie do pracy nie wyganiaja, ale nie chce byc darmozjadem na ich garnuszku. wystarczy, że z nimi mieszkam. Wiem, że finansowo jakos mega fajnie nie jest, więc chcialabym im jakos pomoc/dołozyc sie do czynszu,rachunków, itd. Potrzeb ogromnych nie mam, nie zamierzam balowac i nie wiadomo co.

2. Rozmawiałam dzisiaj chwile na gadu z Matthewem. Krótka, kurtuazyjna wręcz wymiana zdań. Tylko jak powiedział, że jedzie z resztą paczki na działkę zakuło mnie coś w sercu. Tęsknota? Zazdrość? Przykrośc? Poczucie wykluczenia?
Nie wiem co to było, ale do najmilszych doswiadczeń nie nalezało.

3. Czuje sie tu samotna. Mam rodzinę, brata, siostre. Jest Anetka. I tu się wszystko kończy.

Nie wiem co jeszcze powiedziec. Ze jest inaczej, obco? Że pojawiają się watpliowści? Że mi przykro kiedy kolejni znajomi piszą gdzie sie dostali na studia?
Nic nie zmieni tego co jest. Tak wybrałam, z tym sie teraz muszę zmagać.

Bardziej w zyciu żałowałam tylko zeszłorocznych wakacji...

"Płomień spędza się płomieniem,
Ból dawny nowym leczy się cierpieniem"  - William Shakespeare 'Romeo and Juliet'

No comments:

Post a Comment