9/11/2011

basen czy syfen? czyli wycieczka na angielską pływalnie

To był bardzo ciężki dzień.
Postanowiłysmy iśc na basen na pieszo (40min) i pomyliłysmy skręty, więc więc nadłozyłysmy drogi z leksza  xd ale gdyby nie to, nie trafiłybyśmy do zieleniaka na Edgeley shopping center :) świezutkie warzywa i owoce ^^
ponad 3 godziny pływania dają w kośc. zrobiłam 40 basen z czego jestem ogromnie dumna :)
generalnie opłaca się przychodzic na basen. zapłaciłysmy 5funtów za nas 3 (Junior 1.90 adult 3,25 - stawki normalne). róznica pomiędzy pływalnia miejską w Polsce i tutaj jest taka, że płacisz za wstęp i możesz pływac ile chcesz. wybierasz sobie szafke, wrzucasz funta i przekręcasz kluczyk. ot cała filozofia. przy szafkach kabiny do przebierania i idziemy pływac- spore udogodnienie. dużo ratowników (nawet 1 był b.ładny :>), po 2 na basen, siedzą wytrwale i pilnują bezpieczeństwa :D naprawdę miło spędziłysmy czas.
inną kwestią jest higiena. syf, syf i jeszcze raz syf. w szatni podłoga mokra i brudna. w kabinach trafiłysmy na pieluche i skórke po bananie. prysznice tez wiele pozostawiają do życzenia, no i szatnie sa współne. nie ma rozdzielenia ze względu na płec.
na niecce sportowej dziewczynki miały zajęcia z pływania synchronicznego, super to wygląda. jestem pełna podziwu.

No comments:

Post a Comment